Zarejestruj się za darmo, by tworzyć kolekcje i otrzymywać powiadomienia o najnowszych aktualizacjach! ZAREJESTRUJ SIĘ

Biały tygrys (2021) – recenzja filmu 28 sty 2021

Sara Karmańska

Biały tygrys (2021) w reżyserii Ramina Bahrani to ekranizacja powieści Adigi Aravinda o tym samym tytule, która zdobyła prestiżową Nagrodę Bookera. Opowiada ona o Balramie Halwai, żyjącym w skrajnej nędzy mężczyźnie, który szuka sposobu na odmiennie swojego losu.

Film rozpoczyna się futurospekcją z przełomowego punktu historii, po czym cofa się do jej początków. Balram od dzieciństwa żywiony był marzeniem o zostaniu służącym, co dla ludzi z biednej kasty często jest jedną z niewielu dróg do wyrwania się ze swojego stanu. W rodzinnej wiosce niestety nie ma żadnych perspektyw. Choć Balram był bardzo dobrym uczniem, jego babcia podejmuje decyzję, że chłopiec nie wróci już do szkoły, ale pójdzie do pracy. Przez to, że cały zarobek musi oddawać rodzinie, nie ma żadnych możliwości na przerwanie tego błędnego koła. Gdy do wioski przyjeżdża jej właściciel wraz ze swoim synem, który dopiero co wrócił z Ameryki, Balram dostrzega swoją szansę, by nauczyć się prowadzić i służyć mu jako kierowca.

3zUJEMFwi7zkOzMakO9tnSHpUar

Jednak los wciąż mu nie sprzyja. Nie dość, że musi rywalizować z pierwszym kierowcą o lepsze miejsce w hierarchii służących, zarobki są marne, to babcia bohatera co miesiąc przysyła drugiego wnuka po większość wypłaty. Widz może obserwować brutalną rzeczywistość, jaką rządzi się krwiożerczy kapitalizm – jeśli pełnoetatowy służący u bogaczy dostaje wypłatę mniejszą niż połowa ceny odświeżacza do powietrza, to coś jest bardzo nie tak. To wszystko oczywiście podpierane jest wielopokoleniowym przekonaniem, że bycie służącym to spełnienie marzeń, a służący jest prawie jak rodzina. W praktyce wygląda to zupełnie inaczej, a gdy przychodzi co do czego, pracodawca nie ma najmniejszych oporów przed jego poświęceniem.

W Białym tygrysie kilkukrotnie pojawia się metafora klatki na koguty – które patrzą, jak inne koguty są zabijane, a jednak nie robią nic, by się z tej klatki wydostać, co jest dość łopatologicznie wyłożone i odnosi się do bierności ludzi z niskich kast wobec losu, i jest porównaniem niezmiernie trafionym. Według Balrama z nędzy nie można bowiem uciec, chyba że jest się gotowym jak on do rzeczy stojących poza tym, co legalne i moralne czy etyczne.

7u9YGkWEDsXCRaVcL1hl0Sz7Ts3

Biały tygrys stoi w rozkroku między Slumdogiem. Milionerem z ulicy (2008) a kinem społecznie zaangażowanym jak choćby niektórymi filmami Satyajita Raya. Zdecydowanie bliżej mu jednak do tego pierwszego, choć momentami popada w przesadę, co może zaciemniać przesłanie produkcji. Nie jest to typowe kino indyjskie, dziś kojarzone głównie z Bollywoodem, a sfera realizacyjna stoi na iście Hollywoodzkim poziomie (w wydaniu Netflixa).

Z jednej strony film stara się być komentarzem społecznym na temat demokracji, kapitalizmu i systemu kastowego, gdzie panowie żyją w luksusowych apartamentach, a ich kierowcy na brudnych materacach na podziemnym parkingu. Z drugiej strony obserwujemy błędne koło, z którego właściwie nie sposób się wydostać. I niby kibicujemy bohaterowi, by mu się to udało, ale z drugiej strony sposoby, jakimi się w tym celu posługuje, wywołują w nas niezgodę. Ponieważ jesteśmy na tyle uprzywilejowani, że jego decyzję stoją w sprzeczności z naszą moralnością. Ponieważ możemy sobie na to pozwolić, by tak było.

Ocena: 6/10

Biały Tygrys / The White Tiger
7.1