Zarejestruj się za darmo, by tworzyć kolekcje i otrzymywać powiadomienia o najnowszych aktualizacjach! ZAREJESTRUJ SIĘ

Czy to właśnie "Ty"? – recenzja sezonu 4A 13 lut 2023

Maja Jankowska

Doczekaliśmy się kolejnego sezonu popularnego serialu Ty. Na chwilę obecną na platformie Netflix mamy dostępnych pięć odcinków i trzeba będzie poczekać na premierę drugiej części epizodów. Twórcy Ty - Sera Gamble i Greg Berlanti, nie mieli łatwego zadania, bowiem widzowie nieco obyli się już z historią Joe Goldberga. Mimo to udało im się tchnąć powiew świeżości w naszego bohatera – dostaliśmy trochę Plotkary, trochę Sherlocka Holmesa. Taka mieszanka mnie zdecydowanie przekonuje!


Recenzja zawiera odniesienia do poprzednich sezonów - jeśli nie oglądałeś/aś, wróc po seansie, bo mogą pojawić się spojlery!


Jeśli nie pamiętacie płomiennego zakończenia trzeciego sezonu, możecie zacząć od krótkiego przypomnienia. Joe, po tym jak sfingował własną śmierć, ucieka do Europy w poszukiwaniu ukochanej, Marienne, i musi przybrać nową tożsamość. Jonathan Moore, profesor literatury w Londynie brzmi jak idealne przebranie. Główny bohater wpada w świat rozpieszczonych bogaczy, angielskich arystokratów, którzy w życiu przede wszystkim chcą się dobrze bawić. Choć Joe chciałby odciąć się od tego towarzystwa, nie może – dzieje się tak za sprawą Kate, która go fascynuje, a także mordercy, którego będzie musiał zidentyfikować.

Ty-sezon-4-zwiastun-data-premiery-7-scaled

Z pewnością mamy w Ty pewną przewrotność względem poprzednich sezonów. Przywykliśmy do tego, że to Joe wszystko skrupulatnie planuje, a następnie egzekwuje. Tym razem role się odwracają, protagonista zdaje się być osaczoną ofiarą, która nie wie, czego może się spodziewać. Pozwala to spojrzeć na bohatera nieco inaczej – zapominamy o tym, co wyprawiał przez ostatnie odcinki (a na sumieniu ma wiele), i zaczynamy mu współczuć. To ciekawy przewrót fabularny pozwalający wyciągnąć z postaci więcej dotychczas nieznanych emocji.

Jednocześnie sposób poprowadzenia fabuły sprawia, że serial staje się bardziej kryminałem niż romansem, co na pewno spotka się z zadowoleniem wielu widzów. Ogrywanie tego samego motywu nie mogło się udać, a twórcy słusznie sięgnęli po gatunek, który wciąż przyciąga widzów przed ekrany. Trzeba im oddać, że umiejętnie wpletli to w historię samego Joe, który jako mól książkowy odkrywa ten rodzaj literatury na nowo.

gf-4Bny-YvDL-GXWx_you-664x442-nocrop

Penn Badgley w głównej roli wciąż się sprawdza – jego modyfikacja wizerunkowa wraz z nową tożsamością daje mu charakter i powagę. Bądź, co bądź, to już piąty rok, kiedy oglądamy aktora na ekranie, stąd słusznie twórcy postanowili nieznacznie dodać mu wieku. Obok niego zobaczymy wiele nowych twarzy, które budują naprawdę solidne tło arystokratycznej śmietanki: Tilly Keeper (jako Lady Phoebe) czy Lukas Gage (w roli Adama) na pewno zapadną wam w pamięć. Ciekawie zapowiada się również postać grana przez Charlotte Ritchie, czyli Kate. Charakter protagonistki, w którą wciela się aktorka, poprowadzono zupełnie inaczej niż dotychczasowe główne role żeńskie w serialu Ty, co tym bardziej rozbudza apetyt przed kolejną częścią czwartego sezonu.

Miałam duże wątpliwości, czy twórcom uda się poprowadzić kolejny sezon przygód Joego Goldberga w sposób przyciągający uwagę i trzymający w napięciu do samego końca. Tymczasem dostałam zupełnie odmiennego głównego bohatera niż w poprzednich epizodach, co sprawia, że Ty ogląda się z rosnącym zainteresowaniem. Choć traktuję to bardziej jak zagadkę kryminalną, niż zabójczy romans, takie ujęcie gatunkowe zdecydowanie kupuję.