Na rauszu to najnowszy film Thomasa Vinterberga, reżysera Z dala od zgiełku oraz Polowania, przy którym również współpracował z Tobiasem Lindholmem i Madsem Mikkelsenem. Polowanie zdobyło nominację do Oscara, a Na rauszu udało się zdobyć statuetkę dla Danii. Produkcja ta tworzy niezapomniany film o kryzysie wieku średniego, prezentując zupełnie inne spojrzenie na ten temat. Na rauszu może wywołać zarówno chęć na kieliszek czegoś mocniejszego jak również pragnienie zostania abstynentem.
W poniższej recenzji mogą się znaleźć drobne spoilery, więc jeżeli jesteście na nie wrażliwi zachęcamy wrócić tu już po seansie.
Na rauszu opowiada historię czworga przyjaciół, wspólnie pracujących w jednej szkole, którzy borykają się z kryzysami zawodowymi, rodzinnymi i osobistymi. Na głównego bohatera wysuwa się postać Martina (Mads Mikkelsen), nauczyciela historii, który wypalił się zawodowo, nie umie odnaleźć wspólnego języka z nastoletnimi synami, nie układa mu się również z żoną, z którą przez różne grafiki więcej czasu spędzają osobno niż razem. Inspiracją do próby zmiany tego stanu rzeczy staje się rozmowa o norweskim psychiatrze, Finnie Skårderundzie, który wysnuł tezę, że człowiek działa najlepiej z określoną dawką alkoholu we krwi.
Przyjaciele dość szybko postanawiają przeprowadzić eksperyment naukowy na żywym organizmie, decydując się na spożywanie alkoholu w godzinach pracy, tak by utrzymywać jego stężenie we krwi na poziomie 0,5 promila. I choć doświadczenie ma być poważne i owocować naukową rozprawą, z której wnioski pomagają widzom śledzić postępy, dziwić może, że traci trochę na wartości poprzez brak kontroli – wystarczyłoby przecież, by jeden z przyjaciół pozostawał trzeźwy i spisywał wnioski, a także stanowił pewien zawór bezpieczeństwa, który mógłby we właściwym momencie powiedzieć stop.
Początkowo eksperyment wydaje się świetnym pomysłem, bohaterowie zaczynają bowiem osiągać sukcesy na różnych polach, jednak dość szybko wpadają w alkoholową spiralę podnosząc dzienne spożycie, przez co sprawy przyjmują coraz mroczniejszy obrót. To, co miało być wybawieniem od kryzysu wieku średniego, okazuje się drogą ku samozniszczeniu. Co jest o tyle niepokojące, że bohaterowie widzą wyłącznie to, co chcą zobaczyć, a prawda dociera do nich, dopiero gdy zabrnęli już zbyt daleko. Alkohol, zamiast rozwiązywać problemy, staje się jedynie sposobem na uwydatnienie tych, które bohaterowie mieli przed rozpoczęciem eksperymentu.
Pomysł na Na rauszu pojawił się już około 2013 roku i wtedy miał wyglądać trochę inaczej. Choćby każdy z bohaterów miał mieć inny zawód. Postać grana przez Mikkelsena początkowo była planowana jako dyspozytor na lotnisku, co skutkowałoby zupełnie innymi konsekwencjami bycia pod wpływem w pracy. Ostatecznie jednak postanowiono bardziej skupić się na życiu i ludziach, którzy piją niż na samym alkoholu i jego spożywaniu. Koniec końców wydaje się, że produkcji wyszło to na dobre.
Na rauszu jest świetnie nakręconą produkcją z rewelacyjnymi kreacjami aktorskimi, z Madsem Mikkelsenem na czele. Również Thomas Bo Larsen, Magnus Millang, Lars Ranthe prezentują autentyczne kreacje. Na szczególne uznanie zasługują sceny, w których bohaterowie znajdują się w stanie upojenia alkoholowego, które kręcone były przez aktorów całkowicie na trzeźwo. Udawanie pijanego w przekonujący sposób to nie lada wyczyn. Ten realizm został jednak podparty długimi próbami, podczas których filmowali się po spożyciu alkoholu w różnych ilościach, obserwując swój sposób rozmawiania oraz poruszania się, by móc później jak najwierniej oddać zachowanie bohaterów. Mikkelsen zdradził również w wywiadzie, że nie bez znaczenia był również pozostały research, opierający się na oglądaniu pijackich ekscesów innych ludzi na YouTube.
Najlepszą i najbardziej zapadającą w pamięć sceną filmu jest brawurowa, kulminacyjna scena taneczna, pozostawiająca widza z otwartym zakończeniem, żywym i niosącym nadzieję, a towarzyszący mu utwór What A Life Scarlet Pleasure może na długo zagościć na playlistach widzów.
Na rauszu nie jest w swojej tematyce wybitnie przełomowe i odkrywcze, nie stanowi również novum w dziedzinie komentarza społecznego. Duńczycy bowiem nie od dziś mają problem z alkoholem, podobnie jak wiele innych narodów. Jednakże to właśnie ostatnia scena, dająca poczucie niebywałego katharsis niesie ze sobą poczucie świeżości i sprawia, że film jest tak udany.
Ocena: 8/10