Myślę, że jeśli ktoś nie słyszał o One Piece wcześniej, to najnowsza produkcja Netflixa to zmieniła. One Piece to manga i anime stworzone przez Eiichirō Odę. Pierwszy rozdział mangi pojawił się w grudniu 1997 r., a z początku twórca planował tworzyć serię przez 5 lat. Tymczasem trwa ona do dziś i ciężko powiedzieć, czy kiedykolwiek się skończy. Czy tego rodzaju twórczość dało się przenieść do formatu fabularnego serialu? Opinie pojawiające się o One Piece świadczą o tym, że na taką produkcję czekaliśmy przez ostatnie lata.
One Piece to serial przygodowy osadzony w bardzo rozbudowanym uniwersum. Wraz z kolejnym odcinkiem nabieramy coraz to większej ochoty, aby w filmowej rzeczywistości się zanurzyć i dać się porwać na głęboką wodę. Opis fabuły można byłoby sprowadzić do jednego zdania: młody pirat w słomkowym kapeluszu zwany Monkey D. Luffy i jego (nie)załoga wyruszają na poszukiwanie tytułowego skarbu One Piece, aby Luffy mógł zostać królem piratów. Jak można się spodziewać, podróż tę ubarwi szereg nieoczekiwanych zwrotów akcji, pozwalających nam bliżej poznać bohaterów.
Zaletą One Piece jest to, że nie próbuje być czymś więcej niż czystą rozrywką. Nie otrzymujemy zbędnego patosu, który przeważnie towarzyszy herosom, ani górnolotnych motywacji protagonistów. Marzenie Luffy’ego jest proste i niezwykle skomplikowane jednocześnie - zostać królem piratów i dobrze się przy tym bawić. Zwłaszcza pierwsze odcinki obfitują w sporą dawkę akcji oraz świetnego humoru, który wywodzi się z oryginału. Potem fabuła nieco zwalnia, abyśmy lepiej poznali charakter załogi Słomkowego - postacie te są dość proste, jednak mocno angażują emocjonalnie, co pozwala wybaczyć sztampowość.
Zdecydowanie serial stworzony przez duet Matt Owens oraz Steven Maeda przykuwa uwagę kostiumami i scenografią. Zdjęcia do produkcji były kręcone w Kapsztadzie, na stanowisku archeologicznym Xcaret (Meksyk) i na Wyspach Kanaryjskich - wszystko to składa się na niesamowite krajobrazy, które wchłaniają nas w piracki świat. Dodatkowo, zadbano o specyfikę każdej ze spotykanych grup społecznych, etnicznych, a nawet pojedynczych bohaterów - przede wszystkim w pamięć zapada charakteryzacja ryboludzi czy Buggy’ego (klauna).
Jednak najlepszym elementem One Piece jest casting. Iñaki Godoy w głównej roli jest wprost fenomenalny i myślę, że otworzy mu to drogę do kolejnych produkcji. Młody Meksykanin nie tylko świetnie operuje mimiką, ale równie dobrze moduluje głosem i myślę, że nawet najbardziej zatwardziali fani mangi lub anime docenią jego kreację aktorską. Ale to nie jedynie świetnie dopasowana rola - warto choćby wspomnieć o Mackenyu (Zoro) o wiecznie beznamiętnym spojrzeniu czy Jacob Romero (Usopp), którego twarzy na długo nie zapomnicie ze względu na jego aparycję.
Ahoj przygodo! - chciałoby się rzec, wchodząc na pokład wraz z załogą Słomkowego Kapelusza. Mam wrażenie, że twórcom udało się dokonać czegoś niebywałego - zadowolić fanów mangi, traktując oryginał z należytą miłością, oraz stworzyć taki serialowy świat, w którym odnaleźć się może każdy. To wspaniała przygoda, która trwa zaledwie osiem odcinków, a po której pozostaje w nas niedosyt. Na szczęście Netflix zapowiedział już kolejny sezon losów Luffy’ego, a nam pozostaje mieć nadzieję, że następne epizody będą tylko lepsze.
Ocena: 8,5