Zarejestruj się za darmo, by tworzyć kolekcje i otrzymywać powiadomienia o najnowszych aktualizacjach! ZAREJESTRUJ SIĘ

Czekając na Paula Atrydę. 7 najciekawszych filmów science fiction 2020 roku, dzięki którym przetrwaliśmy opóźnienie premiery Diuny 13 sty 2021

Przemysław Mudlaff

Dla fanów kina science fiction rok 2020 zapowiadał się niezwykle ekscytująco. Z wypiekami na twarzy wyczekiwali oni bowiem przede wszystkim nowego odczytania opus magnum Franka Herberta, Diuny. Niestety produkcja Denisa Villeneuve’a nie miała swojej premiery w wyznaczonym terminie. Czy to oznaczało jednak, że minione 12 miesięcy w kinie fantastycznonaukowym należałoby spisać na straty? Bynajmniej! Oto 7 najciekawszych filmów science fiction z 2020 roku, które pozwoliły nam na chwilę zapomnieć o Paulu Atrydzie i Arrakis.


Kolor z przestworzy, reż. Richard Stanley

kolor z przestworzy Napisać, że reżyser Richard Stanley miał w swoim artystycznym życiu pecha, to tak naprawdę nic nie napisać. Z początku szło mu całkiem nieźle. Urodzony w Kapsztadzie twórca nakręcił bowiem swój fabularny debiut mając zaledwie 23 lata. Był nim - uznawany dziś za kultowy - film science fiction Hardware (1990). Zaledwie dwa lata później premierę miała kolejna produkcja Richarda Stanleya, tym razem horror – Diabelski pył (1992). Niestety na następnym tytule, którego reżyserii miał się podjąć obiecujący twórca zawisło fatum. Wymarzony projekt Stanleya, czyli Wyspa doktora Moreau przerodził się w katastrofę. Córka Marlona Brando popełniła samobójstwo na dzień przed rozpoczęciem zdjęć, Val Kilmer nie chciał dogadać się z reżyserem, a huragan prawie zniszczył plan. Z Richarda Stanleya uczyniono kozła ofiarnego i odsunięto od realizacji Wyspy…. Zmęczony reżyser zapragnął ukryć się przed światem. Zaszył się więc w wiosce w południowej Francji. Swój talent do opowiadania historii wykorzystuje oprowadzając turystów po górach. Szczęśliwie Richard Stanley nie poświęcił się całkowicie nowemu zawodowi. W jego sercu i umyśle pozostało kino, czego dowodem był kolorowy i ekscentryczny niczym on sam film, Kolor z przestworzy.

Kolor z przestworzy nie jest produkcją, która spodoba się każdemu. Wpływ ma na to zapewne fakt, że film powstał na kanwie opowiadania H.P. Lovecrafta, które wielu uważa za nieprzekładalne na język kina. Stanley wychował się jednak na opowieściach Lovecrafta, więc można powiedzieć, że pomysł na Kolor z przestworzy dojrzewał w nim przez całe życie. Wykorzystujący swoją fascynację dziełem amerykańskiego pisarza grozy reżyser stworzył urzekający film, w którym psychodeliczny klimat łączy się z body horrorem. Dał przy okazji poznać się, jako człowiek świetnie diagnozujący traumy młodzieży i facet, któremu leży na sercu dobro środowiska. Wszystko to zostało podane w niesamowitych barwach, z odpowiednią dawką grozy, poczucia humoru i szaleństwa, co stanowi idealną przestrzeń dla jak zwykle szarżującego Nicolasa Cage’a.


Black Box, reż. Emmanuel Osei-Kuffour

blackboxBlack Box to jeden z czterech wydanych dotychczas filmów składających się na serię pod nazwą Welcome to the Blumhouse. Wspomniane obrazy wyprodukowane przez Blumhouse Productions dla Amazon Prime łączy temat rodziny oraz miłości, która może przynieść zarówno odkupienie, jak również destrukcję. Film Emmanuela Osei-Kuffoura to zdecydowanie najlepsza, jak do tej pory część projektu Jasona Bluma. Opowieść o mężczyźnie, który w wyniku wypadku utracił pamięć i za sprawą nowatorskich metod leczenia pewnej neurolożki stara się ją odzyskać, przypomina odcinek słynnej już antologii Czarne lustro. Black Box to pomysłowy i odważny obraz, który wciąga widza z niebywałą lekkością . Oglądając debiut Osei-Kuffoura należy jednak przyjąć reguły gry twórcy. W przeciwnym razie uznamy Black Box za film pozbawiony sensu i logiki.


Platforma, reż. Galder Gaztelu-Urrutia

theplatform Chociaż Galder Gaztelu-Urrutia rozpoczął kręcenie Platformy trzy lata temu, to stanowi on idealną przypowieść o życiu w czasach koronawirusa. Kryzys, jaki spowodowała pandemia jeszcze mocniej uwypuklił rozwarstwienie społeczeństw, a także uwydatnił ludzki egozim. To właśnie między innymi tych tematów dotyka produkcja urodzonego w Bilbao reżysera.

O co zatem chodzi w Platformie? Tytuł filmu odnosi się do betonowego, suto zastawionego stołu, który przelatuje niczym winda bez prowadnic i wszystkich potrzebnych zazwyczaj kabli przez wielopoziomową, diabelską konstrukcję stworzoną przez tajemniczą administrację. Na każdym piętrze wysokiego budynku (wertykalnego więzienia) mieszkają po dwie osoby. Żywią się oni wyłącznie tym, co zjedzie do nich raz dziennie na rzeczonej platformie. Jak łatwo się domyślić najlepiej mają osoby uwięzione na górze, najgorzej zaś ci na samym dole. Jeśli spodziewacie się subtelnego i delikatnego filmu krytykującego kapitalizm, to Platforma nie jest dla was. Gaztelu-Urrutia zaproponował bowiem widzom terapię szokową. Co interesujące, twórcom obrazu nie chodzi wyłącznie o krytykę tych, którzy posiadają najwięcej. Przemieszczając więźniów z najwyższych do najniższych pięter budynku autor ukazuje, że ludzie nie są zdolni do poświęceń. Są natomiast wyłącznie niewolnikami swoich popędów i egoizmu. Mądre, zuchwałe, odważne oraz brutalne kino science fiction.


Niewidzialny człowiek, reż. Leigh Whannell

invisible-man W przypadku filmu Black Box napisałem, że aby cieszyć się jego seansem warto przyjąć reguły gry zaproponowane przez reżysera. Z Niewidzialnym człowiekiem Leigha Whannella jest podobnie. Gdy zatem tylko pogodzimy się z uproszczeniami oraz lukami fabularnymi, jakie niestety zauważy tutaj nawet widz o niewprawnym oku i skupimy się wyłącznie na tematyce fizycznej oraz psychicznej przemocy wobec kobiet, to z całą pewnością docenimy film twórcy Upgrade (2018). Chociaż Niewidzialny człowiek to remake klasycznego filmu z 1933 roku pod tym samym tytułem, nie znajdziemy między nimi wielu części wspólnych. Nie należy jednak uznawać tego za wadę. Whannell naprawdę ciekawie przenosi akcenty i proponuje widzom interesującą oraz mroczną historię, w której elementy science fiction stają się pretekstem do opisu losów ofiar przemocy domowej.


Tenet, reż. Christopher Nolan

tenet To niezwykle interesujące, że Tenet Christophera Nolana okazał się być w 2020 roku powiewem względnej normalności w dotkniętych obostrzeniami kinach. Dlaczego? Otóż Tenet to dzieło jednocześnie efektowne, posiadające "blockbusterowy" potencjał, ale również niełatwe w odbiorze. W każdym razie film o budżecie przekraczającym 200 milionów dolarów zarobił ponad 360 milionów dolarów dowodząc temu, że ludzie wciąż pragną oglądać spektakularne widowiska na kinowych ekranach.

Tenet to zabaw Nolana z czasem ciąg dalszy. Tym razem jednak robi to w sposób mniej dla widza przejrzysty. Może to spowodować, że niektórzy odbiorcy odbiją się, jak od ściany od ostatniego obrazu twórcy Interstellar. Mimo wszystko warto skosztować tej ekstrawaganckiej wizji, w której czas to tylko iluzja, poczuć ciary na plechach oglądając Pattinsona w akcji, delektować się wyczynami kaskaderów i zachodzić w głowę, jak oni to do cholery nakręcili? Tenet zmusza do powtórnych seansów i szczerze wszystkich do tego zachęcam, bo w świecie, w którym rzekomo wszystko już pokazano, Nolan stworzył coś, czego jeszcze w kinie nie było.


Possessor, reż. Brandon Cronenberg

possessor Oglądając Possessora łatwo dojść do wniosku, że Brandon Cronenberg to syn swojego ojca. 41-letni reżyser odziedziczył po Davidzie Cronenbergu fascynację brutalnością, grozą oraz erotyką, co znajduje odzwierciedlenie w jego najnowszej produkcji. Z drugiej jednak strony Brandon pokazuje w Possessorze, że ma na siebie własny, ultra brutalny plan.

Possessor to niezwykle intrygująca i interesująca propozycja. Oczywiście dla tych, którzy będą w stanie obejrzeć ten film bez chowania twarzy w dłoniach ze strachu (nie jest łatwo nawet przy powtórnym seansie). Jest tu wiele świeżych pomysłów i zdumiewających sekwencji ujęć. Tytuł traci trochę na tym, że od początku do samego końca jest śmiertelnie poważny, a reżyser zdaje się nie mieć nad odbiorcą choć krztyny litości. Może jednak właśnie czeka nas tak ponura przyszłość?


The Vast of Night, reż. Andrew Patterson

vastofnight Na koniec mój ulubiony film science fiction 2020 roku. Stosunkowo mało znana, niezależna perełka, którą możecie obejrzeć na Amazon Prime zachwyca niepodrabialnym klimatem amerykańskich lat 50. XX wieku. The Vast of Night jest niewątpliwie filmem zrodzonym z miłości do fantastycznonaukowego kina retro. Mimo skromnego budżetu debiutujący reżyser – Andrew Patterson w, dla niektórych irytujący, dla innych efektowny sposób zbudował niezwykłą atmosferę i wprowadził napięcie trzymające widza od początku do końca obrazu. Nie chciałbym zdradzać szczegółów fabuły tego czarującego dzieła, ponieważ właściwie nie miałoby to większego znaczenia. The Vast of Night to bowiem film, z którym trzeba po prostu obcować (dobre słowo w kontekście tej produkcji), aby zrozumieć, na czym polega jego kunszt. Steven Spielberg lubi to!


Czy któryś z wyżej wymienionych filmów zrobił na was wrażenie? A może polecicie jakiś świetny tytuł science fiction z ubiegłego roku, którego w zestawieniu brakuje?

Tenet / Tenet
7.3

Tenet

Film2020
Platforma / The Platform
7.0

Platforma

Film2019
Possessor / Possessor
6.5

Possessor

Film2020
The Vast of Night / The Vast of Night
6.7
Black Box / Black Box
6.2

Black Box

Film2020