Zarejestruj się za darmo, by tworzyć kolekcje i otrzymywać powiadomienia o najnowszych aktualizacjach! ZAREJESTRUJ SIĘ

Kasztanowy ludzik (2021) – recenzja serialu 22 paź 2021

Maja Jankowska

Skandynawskie kryminały to już niemal wyodrębniona kategoria produkcji, po którą sięga każdy miłośnik zagadek zbrodni. Nie chodzi tu wyłącznie o rozwiązanie jakiejś tajemnicy, ale o specyficzny, mroźny klimat zarówno jeśli chodzi o kolorystkę, jak i charakter bohaterów. Serial Netflixa powstał na podstawie powieści Sørena Sveistrupa Kasztanowy ludzik, która jest pozytywnie oceniana przez czytelników. Czy to wystarczyło, aby przyciągnąć uwagę widzów na sześć odcinków serialowej adaptacji?


Kasztanowy ludzik od razu rzuca odbiorcę w wir wydarzeń, nie pozwalając mu dobrze poznać bohaterów. Wkraczamy błyskawicznie na miejsce zbrodni, by dowiedzieć się, że doszło do morderstwa ze szczególnym okrucieństwem. Zostaje tam odnaleziony tytułowy kasztanowy ludzik, który od tego momentu stanie się znakiem rozpoznawczym zabójcy. Ponadto, sprawa wiąże się z uprowadzeniem i morderstwem Kristine Hartung, córki duńskiej minister spraw społecznych, przez co serial otrzymuje również po części wątek polityczny. Twórcy z każdym odcinkiem odkrywają przed nami coraz to więcej wskazówek, choć niektóre tropy mogą okazać się mylne.

z27631520V,-Kasztanowy-ludzik----dunski-serial-kryminalny-na-

W gąszczu niedopowiedzeń oraz poszlak będą musieli odnaleźć się inspektor Naia Thulin będąca samotną matką oraz Mark Hess, policjant z Europolu, który za karę został zesłany do Kopenhagi. Zdecydowanym atutem jest ta wielowymiarowość protagonistów, którzy borykają się z problemami na różnych polach – rodzinnych, czy zawodowych. Jednocześnie trudno pozbyć się wrażenia, że Thulin aż zanadto zarysowana została jako silna, niezależna kobieta i bezkompromisowa śledcza. Nie ulega wątpliwości, że rola oraz sposób oceny kobiet w Kasztanowym ludziku jest dość złożony, choć szersze jego przybliżenie wymagałoby dogłębniejszego przedstawienia fabuły.

W głównym duecie dobrze sprawdzają się Danica Ćurčić oraz Mikkel Boe Følsgaard, którzy za sprawą swojej charyzmy na zmianę przyciągają uwagę widza. Ciekawie na ekranie wypada również Esben Dalgaard Andersen, który wciela się w postać zrozpaczonego ojca, w której to roli wypada naprawdę przekonująco. Obsada aktorska Kasztanowego ludzika jest na tyle dobrze dopasowana, iż nawet drugoplanowe charaktery zapadają odbiorcy w pamięć.

Osobiście odczuwam pewien niedosyt związany z warstwą techniczną produkcji. O wiele wyraźniej można było wykorzystać przebijający się motyw jesieni, w szczególności kolory związane z tą porą roku. Nie licząc kilku ujęć z lotu ptaka oraz tytułowych kasztanów, brak jest innych odniesień do czasu akcji serialu. Natomiast w warstwie muzycznej egzaltowany jest jeden motyw piosenki chóru dziecięcego, który, o ile w pierwszej fazie seansu może budować napięcie, tak z czasem traci na wartości.

df55e6321cdecdaf5249988ea9f0.1000

Kasztanowego ludzika określić można mianem zgrabnej, choć typowo skandynawskiej produkcji. Pod kątem rozwiązań scenariuszowych trudno czuć się szczególnie zaskoczonym, ale jednocześnie nie odczuwa się znużenia, oglądając tę pozycję. Pomimo, że na platformie Netflix znaleźć można ciekawsze kryminały, to warto poświęcić chwilę na ten sześcioodcinkowy serial chociażby ze względu na solidną grę aktorską.

Ocena: 5/10

Kasztanowy ludzik / The Chestnut Man
7.7