Kinematografia Siona Sono jawi się jako wybitnie specyficzna. Filmy japońskiego twórcy wzbudzają emocje, choć nie zawsze przypadają publiczności do gustu. W dziwacznych, często szokujących historiach reżyser opowiada o filozoficznych dylematach i uniwersalnych problemach. Seanse te przepełnione są emocjami, krzykiem, a często również tandetą czy kiczem. W charakterystykę tę wpisuje się Klub samobójców (2001), który oprócz całej gamy emocji oferuje niezwykle ciekawą fabułę.
Film rozpoczyna się jedną z najciekawszych scen w historii japońskiego kina. Grupa roześmianych nastolatek wchodzi do tokijskiego metra. Ustawiają się na linii przy peronie, by za chwilę popełnić zbiorowe samobójstwo. Co nimi kieruje i jakie znaczenie ma radosna, choć niepokojąca, piosenka j-popowego girlsbandu? Czy za tym wszystkim stoi dziwna strona internetowa, czy też ekscentryczna grupa mężczyzn nakłania ludzi do śmierci? Pytania te zostaną nierozstrzygnięte przez twórców aż do końca, a pomysły interpretacyjne będą się u odbiorcy wyłącznie mnożyć.
Klub samobójców ma coś w sobie z dreszczowca – depresyjny nastrój świata przedstawionego w punkt uzupełnia intrygę związaną z masowymi samobójstwami. Jednocześnie Sion Sono wplata do fabuły elementy przesadnego horroru urzeczywistniające się w tryskającej krwi czy odcinanych kończynach. Odnosi się wrażenie, że twórca celowo przedstawia wydarzenia w karykaturalny sposób, aby podkreślić najważniejsze problemy japońskiego społeczeństwa wchodzącego w XXI wiek. Nie ma jednej ścieżki pozwalającej detektywom rozwiązać zagadkę źródła plagi samobójstw. Sion Sono podrzuca nam wprawdzie kilka racjonalnych tropów, jednak są to tylko ślepe zaułki.
Film Sono można byłoby podsumować hasłem „ponowoczesność jako źródło cierpienia”. Reżyser kreśli pesymistyczną wizję młodego społeczeństwa, które nie radzi sobie z brakiem ograniczeń i otaczającą je wolnością. Jednocześnie okazuje się, że rzeczywistość nie jest tak idealna, jak obiecywano. Próba spełnienia oczekiwań rodziny oraz jednocześnie chęć przypodobania się otoczeniu prowadzi do zagubienia własnej tożsamości. Czy zatem popełniane przez kolejnych bohaterów samobójstwa to efekt owczego pędu czy też słabej psychiki? A może twórca stara się nam powiedzieć, że to forma odwagi i dokonania własnego wyboru?
Klub samobójców to ciężka, psychologiczna analiza świata, w którym pod płaszczykiem uroczych rzeczy (kawaii) próbuje się ukryć problemy XXI wieku. Choć w swoich filmach Sion Sono przede wszystkim skupia się na dojrzewaniu swoich bohaterów, produkcja z 2001 roku ma o wiele bardziej uniwersalny wydźwięk. Pomimo że kwestia, czy reżyser postawił sobie za cel zainicjowanie debaty publicznej, jest wysoce wątpliwa, to nie ulega wątpliwości, że Klub samobójców stanowi eksplozję emocji. Emocje te sprawiają, że – niezależnie od indywidualnej oceny projekcji – film zmusza do refleksji i zapada na długo w pamięć.
Ocena: 7,5/10