Parodia superbohaterów w formie anime brzmi doprawdy zachęcająco. Nawet jeśli nie jest się szczególnym fanem anime, żartobliwy wydźwięk produkcji sprawia, że każdy z odcinków ogląda się z przyjemnością. One-Punch Man swoje początki miał w internecie, gdzie jako komiks stworzony był przez anonimowego internautę o pseudonimie ONE. Z uwagi na rosnącą popularność zdecydowano się na adaptację w formie mangi, a następnie ekranizację przygód tytułowego bohatera w wersji animowanej, a co więcej planowany jest także film aktorski.
Głównym bohaterem serialu One-Punch Man jest Saitama (czyżby głupi jak z Saitamy?), czyli niezwykle silny człowiek, który – jak sam twierdzi – bawi się w bohatera. Z uwagi na jego niebotyczną moc jest w stanie pokonać potwory jednym ciosem. O ile dla przeciętnego herosa taka umiejętność byłaby zbawieniem, tak dla Saitamy jest przekleństwem zmuszającym go do poszukiwania godnego przeciwnika. Co ciekawe, nadprzyrodzona siła One-Punch Mana nie wywodzi się ani z magicznych mikstur, kosmicznych obcych czy treningu od najmłodszych lat. Chętnie dzieli się przepisem, dzięki któremu dotarł do takiej formy, choć wyłysiał jednocześnie. Saitama wydaje się być niezrozumiany przez innych herosów. Jego marazm zostaje przerwany przez spotkanie z młodym cyborgiem, który kreowany jest na typowego bohatera z shōnen-mangi. Genos przewrotnie staje się uczniem Saitamy, co prowadzi do wielu zabawnych zwrotów akcji oraz kwestii dialogowych.
Fabuła One-Punch Man ma przede wszystkim na celu wyśmiać stereotypy związane z historiami, w których dominują walki, roboty oraz silni bohaterowie. To dość proste opowieści, które są schematyczne, choć nie zawsze kończą się szczęśliwie. Za pomocą Saitamy twórcy igrają z tymi przyzwyczajeniami widza. Oczywiście, im większą widz będzie posiadał wiedzę i doświadczenie w mangach, tym lepiej odczyta smaczki schowane w dialogach czy fabule. Jednocześnie uniwersalność historii sprawia, że nawet z mglistym, stereotypowym spojrzeniem na anime, odbiorca jest w stanie zrozumieć żarty i dobrze się bawić. Każdy następny odcinek wprowadza jakąś nowość do historii Saitamy, dzięki czemu zainteresowanie widza z łatwością utrzymywane jest na wysokim poziomie.
Oglądając One-Punch Man, nie sposób nie zwrócić uwagi na kreskę. Internetowy komiks, o ile wciągał pod kątem fabularnym, tak graficznie nie oferował niczego ciekawego. Zdecydowanie ciekawszą kreskę zastosował Yusuke Murata, tworząc mangę. Tymczasem ekranowa wersja przygód Saitamy jest bardzo dopracowana (w szczególności pierwszy sezon), ciesząc oko drobnymi szczegółami. Dodatkowo twórcy bawią się w niektórych scenach odwołaniami do oryginału, nadając całości komiksowego charakteru. W punkt zostały wprawione w ruch z komiksowej wersji sceny walki, które oddają dynamizm sytuacji.
Nie spodziewałam się, że seans One-Punch Man okaże się być tak satysfakcjonujący. Krótkie, ale treściwe odcinki dostarczają wielu okazji do śmiechu, nawet jeśli nie uchwyci się wszystkich nawiązań do dzieł. Jednocześnie Saitama został zarysowany jak everyman, z którym bez problemów można się utożsamić. Bez szczególnie zarysowanych mięśni, przystojnej twarzy, a za to z pewnymi kompleksami względem swojego wyglądu heros nie przypomina żadnego innego bohatera z japońskich komiksów. Jeden odcinek niewątpliwie sprawi, że z chęcią obejrzymy pozostałe, choć drugi sezon pozostawia trochę do życzenia.
Ocena: 8/10