Na platformie streamingowej HBO Max pojawił się długo wyczekiwany pełnometrażowy debiut Charlotte Wells. Produkcja została doceniona między innymi podczas festiwalu w Cannes nagrodą krytyków i zbierała pozytywne recenzje od odbiorców z różnych zakątków świata. To jeden z najpiękniejszych portretów rodzicielstwa we współczesnym kinie, który zapada na długo w pamięć. Co takiego udało uchwycić się szkockiej reżyserce w filmie Aftersun?
Aftersun to strzępki wspomnień z wakacji, na które wybrała się Sophie ze swoim ojcem do Turcji. Nie wszystko przebiega zgodnie z planem – pokój ma podwójne łóżko w miejsce dwóch, w hotelu trwa remont, a oszczędności nie starczyło na opaskę „all inclusive”. Bohaterowie prowadzą rozmowy o wszystkim i o niczym, na zmianę opalając się przy basenie i smarując kremem przeciwsłonecznym. W przerwach rozegrać można partię bilardu lub pościgać się na automatach do gier. Beztroskość wakacji rejestrowana jest kamerą przez wczasowiczów, a często obraz, który oglądamy jest odtworzeniem zarejestrowanej chwili.
Ciekawy jest motyw użycia kamery do uwieczniania rzeczywistości przez samych bohaterów. Z jednej strony stanowi dowód przebiegu wydarzeń, z drugiej jednak potrafi łatwo okłamać odbiorcę, przyjmując perspektywę osoby stojącej za kamerą. Czy w tych ujęciach można doszukać się zalążka przyszłych wydarzeń, a w szczególności – czy można było im zapobiec? Tego nie rozstrzygniemy. Możemy być jedynie biernym widzem, który niemalże w pętli ogląda wyświetlone mu momenty, których przebiegu nie możemy już zmienić.
Bardzo szybko sielankowa atmosfera w Aftersun zostaje zakłócona przez bliżej nieokreślony niepokój. Dlaczego oglądanie nurkowania czy wieczoru karaoke rodzi w nas napięcie? Dlaczego podskórnie czujemy, że coś się wydarzy? Nie można odjąć reżyserce, że niezwykle umiejętnie buduje klimat filmu, z każdą sceną zagęszczając atmosferę. Do samego końca nie możemy być pewni, jak potoczy się historia Sophie, dzięki czemu zaangażowanie utrzymuje się przez cały seans. Nie oszukujmy się – to będzie wyczerpująca, pod kątem emocjonalnym – filmowa podróż.
Oprócz umiejętnego prowadzenia historii, niebywały autem Aftersun jest duet aktorski, czyli Paul Mescal (który otrzymał nominację do nagrody Oscara za tę kreację) oraz Francesca Corio (dla której niewątpliwie będzie to początkiem kariery). Świetnie współgrają oni ze sobą, tworząc wiarygodną relację ojciec-córka. W punkt udało uchwycić się im wszelkie niedopowiedzenia – spojrzenia, gesty, które wpływają na ich więź.
Kolejnym elementem, o którym nie można nie wspomnieć jest świetnie dobrana ścieżka muzyczna. Do playlisty Aftersun będziecie chcieli wracać jeszcze przez długi, długi czas. W tle wciąż pojawia się „Tubthumping” zespołu Chumbawamba czy „Losing my religion” R.E.M., a nawet „Macarena”. Niemniej jednak najbardziej zapadającym w pamięć jest finałowa piosenka „Under Pressure” w wykonaniu Freddiego Mercury oraz Davida Bowie i to cicho rozbrzmiewające „this is our last dance”, które nabiera zupełnie nowego znaczenia.
Aftersun to refleksja na temat zdrowia psychicznego, naszych wewnętrznych demonów oraz bezwarunkowej miłości. Ulotne emocje, których nie można uchwycić kamerą, oraz lęki, które skrywane są za uśmiechem – z filmu Charlotte Wells przebija się smutna refleksja, że czasem dostrzegamy za mało, za późno.
Ocena: 9