A więc stało się — na platformie Netflix opublikowano finałowy, trzeci sezon serialu Ragnarok. W ostatniej części twórcy zdecydowali się doprowadzić do ostatecznego starcia między bogami a olbrzymami. Jak w tym wszystkim odnajdzie się Magne? Najważniejsze jednak pytanie, które sobie zadajemy, to czy twórcy wrócą do dobrego poziomu z pierwszego sezonu, czy też zabraknie im pomysłu na doprowadzenie serii do końca. Zaryzykowaliśmy obejrzenie finałowego sezonu, abyście wy nie musieli tego robić.
Ragnarok rozpoczyna się w tym samym miejscu, w którym skończyliśmy towarzyszyć Magne i pozostałym bohaterom. Między bogami a olbrzymami obowiązuje układ, zgodnie z którym Magne nie będzie używał młota, w zamian za co Laurits i inni mieszkańcy mają pozostać bezpieczni. Szybko okazuje się jednak, że taki układ nie odpowiada żadnej ze stron, co doprowadzi do eskalacji konfliktu. Magne nie cofnie się przed wykorzystaniem swojej przewagi, zmuszając olbrzymów do ustępstw — jednak nie na długo.
Fabularnie trzeci sezon Ragnaroka w mojej ocenie jest jeszcze do zaakceptowania. Nie oszukujmy się — rozwiązania fabularne są coraz bardziej naciągane, a decyzje bohater niby mają wynikać z mitologii, ale wydają się być całkowicie sprzeczne z ludzką naturą i normalnymi odruchami. Odnieść można wrażenie, że wraz z oczekiwaniem na trzeci sezon, w sposób nieuprawniony zmieniły się charaktery naszych protagonistów i antagonistów, pozostawiając im jedynie te same imiona. Jest to szczególnie zauważalne w przypadku Magne, który z poczciwego chłopaka staje się najbardziej irytującą postacią spośród wszystkich. Jego motywacje są bezsensowne, pretensjonalne i niepasujące do bohatera kreowanego na naszych przez pierwsze dwie części. Trudno uwierzyć w tak szybką i nieuzasadnioną przemianę, zwłaszcza jeśli dotyka to głównego bohatera.
Twórcy musieli się postarać, aby budowaną przez dwa sezony sympatię względem Magne, roztrwonić w ciągu praktycznie jednego odcinka finału. Nie pomaga w tym gra aktorska Davida Stakstona, który mam wrażenie, że wypada karykaturalnie i momentami głupkowato. Na szczęście, chociaż rola Lauritsa — odgrywana przez Jonasa Standa Gravli — pozostaje dobra, dając jakiś kontrapunkt zachęcający nas do śledzenia dalszego rozwoju Ragnaroka. Moją ulubioną postacią sezonu stała się Saxa, głównie za sprawą Theresy Frostad Eggesbø, która nadaje swoją grą przyjemnej świeżości w ten charakter.
Ragnarok stanowi tym większe rozczarowanie, że jest to zakończenie przygód Magne. Ci, którzy liczyli na fascynujące ostateczne starcie, srogo się rozczarują. Bufonowaty główny bohater będzie nas męczył swoją osobą przez wszystkie trzy odcinki, wykazując się skrajną ignorancją względem rozgrywających się wydarzeń. Ciężko powiedzieć, co skłoniło twórców do zmiany pomysłu na stworzenie kolejnego sezonu — poprzednie części utrzymane w duchu teen drama wymieszane z elementami mitologii oraz zacięciem ekologicznym, składały się na ciekawą, nietypową wśród tony seriali opowieść. Tymczasem trzeci sezon Ragnaroka zawiera wszystko to, czego nie chcielibyśmy oglądać na srebrnym ekranie. Może z wyjątkiem ścieżki muzycznej, tak akurat ponownie została dobrana w punkt.
Ocena: 3,5