Na Netflixa wpadł niepozorny film wyreżyserowany przez Daniela Jaroszka, który od dłuższego czasu utrzymuje się w najpopularniejszej dziesiątce produkcji tej platformy streamingowej. Obraz miał premierę we wrześniu ubiegłego roku w kinach, a za dystrybucję odpowiedzialny był Next Film. Teraz film podbija Internet, zbierając pozytywne oceny od publiczności. Czy Johnny to faktycznie tak dobra biografia?
Johnny to opowieść biograficzna Jana Kaczkowskiego, księdza, który postanowił – na przekór wszystkim – założyć i prowadzić hospicjum. Fabuła prowadzona jest z perspektywy Patryka, który w ośrodku wykonuje prace społeczne. To zderzenie dwóch światów i klasycznego starcia dobra ze złem, które skutkuje przemianą głównego bohatera. Nasi protagoniści wspierają się i wzajemnie uzupełniają, pokonując trudności, które życie stawia przed nimi. Opowiadana historia nie jest szczególnie skomplikowana, a linearna narracja pozwala bez problemu poznać poszczególne postacie. Klasyczna forma sprawia, że całość ogląda się płynnie, choć bez większego zaangażowania.
Co innego jeśli chodzi o uczucia! Nie można zaprzeczyć, że całość obrazu naładowana jest do granic możliwości emocjami, jednak ujęta została w dramaturgię rodem z obiadowej telewizji. Wszystko jest niezwykle cukrowe – poczynając od głosu z offu, a na błyskach światła kończąc. Najbardziej irytujące są powtarzające się pojedyncze gesty czy sceny, które powracają niczym natrętna mucha. I naprawdę uważam, że to był materiał na dobrą historię zwłaszcza, że sylwetka Jana Kaczkowskiego nie jest znana wszystkim, a osoba ta zasługuje na uwiecznienie. Niestety, dostajemy w Johnnym zlepek (melo)dramatycznych scen upiększonych uroczymi piosenkami, które zupełnie nie przystają do produkcji.
Czy Dawid Ogrodnik wielkim aktorem jest? Nie podejmuję się oceny – choć oceny świadczą o tym, że jego kreacja aktorska budzi zachwyt. Osobiście zupełnie nie poczułam vibe’u ani emocjonalnej relacji z postacią księdza Kaczkowskiego. Przeciwnie, miałam wrażenie niekończącej się hiperboli i karykaturalnego przerysowania. Nie odnoszę się zupełnie do rzeczywistości i jej wiernego odzwierciedlania – po prostu w mojej ocenie sposób odgrywania roli przez Ogrodnika bardziej wybijał mnie z seansu, niż w niego wciągał. Inaczej oceniam Piotra Trojana, który wcielał się w Patryka – doceniam tę prostą, aczkolwiek niezwykle wiarygodną rolę. Trojan potrafił oddać typowego chłopaka z blokowiska z niełatwym startem, a jednocześnie dobrze odnalazł się w bardziej emocjonalnych momentach scenariusza.
Johnny to trudny do oceny film. Z jednej strony otrzymujemy niezwykle poruszający obraz osoby, która stawiała dobro innych nad swoje własne. To wzruszająca opowieść o miłości, poświęceniu i akceptowaniu własnych słabości. Niezwykle budujący i energetyczny w swoim wydźwięku film pozostawia jednak jakiś niedosyt związany ze zbyt uproszczoną formą i przesłaniem. Z drugiej strony reżyser prezentuje nam tak kolorową laurkę, że aż ciężko w nią uwierzyć. Wolałabym, żeby nasi bohaterowie byli bardziej namacalni, a wydają się być posągami z góry wyrzeźbionymi cechami charakteru (zwłaszcza ci drugoplanowi). Pewien dystans – zwłaszcza w zakresie oceny głównego bohatera – pozwoliłby zachować świeżość, która jest niezbędna przy biografiach. Tymczasem przyjdzie nam udusić się pod górą lukru zwłaszcza tą, którą twórcy zafundowali nam w finale.
Ocena: 4