Zarejestruj się za darmo, by tworzyć kolekcje i otrzymywać powiadomienia o najnowszych aktualizacjach! ZAREJESTRUJ SIĘ

Psie pazury (2021) – recenzja filmu 23 gru 2021

Maja Jankowska

Rozległe krajobrazy, liczne stado bydła, niezrażeni trudnymi warunkami ranczerzy – to wszystko mogłoby składać się na dobry western. Nic bardziej mylnego. Nowa produkcja Netflixa wpisuje się w coraz popularniejszy nurt kina antywesternowego, który igra z typowymi dla tego gatunku elementami. Jane Campion znana przede wszystkim z filmu Fortepian (1993) w najnowszym obrazie wraca do swoich korzeni. W produkcji Psie pazury reżyserka skupia się na dotyku i emocjach, tworząc wspaniałe kameralne kino.

Psie pazury

Jest rok 1925 gdzieś na zapomnianym ranczu w Montanie wypełnionym słońcem. Dwóch braci nie tylko wygląda zupełnie przeciwstawnie, ale także prezentuje zupełnie odmienne usposobienia. Phil, o ile żyje w zgodzie z naturą, tak nie odnajduje się w kontaktach międzyludzkich. Jest samotnikiem i jednocześnie drapieżcą, który nie stroni od złośliwości. Tymczasem George to pełen serdeczności ranczer, który chciałby iść naprzód z rozwojem posiadłości. Wszystko zmienia się, gdy poślubia on Rose – wdowę opiekującą się młodym chłopakiem o imieniu Peter. Spokojne dni na ranczu wypełnione zostaną skrajnymi emocjami.

Jane Campion umiejętnie buduje napięcie. To, co na pierwszy rzut oka wydaje się być oczywistym, drastycznie zmienia swoje oblicze wraz z zakończeniem. Od Psich pazurów nie ma co oczekiwać akcji i dynamizmu – dominują statyczne zdjęcia, które nieśpiesznie prowadzą nas przez historię. Nie oznacza to, że film reżyserki pozbawiony jest wyrazu. Wręcz przeciwnie! Campion pieczołowicie pielęgnuje każdy z kadrów, dostarczając im fizyczności. Obraz staje się niemal namacalny, gdy obserwujemy bohaterów próbujących dotykiem różnych płaszczyzn oraz gdy soczewka kamery skupia się na teksturach. Aż czuje się pod palcami tę szorstkość oraz brud typowy dla pracy ze zwierzętami.

Psie pazury

Taki sposób budowania przestrzeni filmowej może z pewnością zmęczyć czy zniechęcić niektórych widzów. Obrazy przepełnione są emocjami, co może dawać wrażenie pretensjonalności. Co więcej, proces odkrywania źródeł charakteru Phila bywa rozczarowujący z uwagi na sztampowość. Choć same relacje budowane pomiędzy bohaterami są kreowane w przemyślany sposób (zwłaszcza Phila oraz Petera), tak niektóre rozwiązania fabularne zdają się być zbyt ckliwe.

Psich pazurów nie oglądałoby się jednym tchem, gdyby nie rola Benedicta Cumberbatcha, który wcielił się w postać Phila. Bezapelacyjnie jest to jedna z najlepszych kreacji Brytyjczyka, pełna wewnętrznych sprzeczności, a przy tym charyzmy. Cumberbatch gra całym ciałem, pokazując niewypowiedziane na głos emocje. Równie dobrze na ekranie wypada Kodi Smit-McPhee, który mimo oszczędności środków, ciekawie prezentuje portret psychologiczny swojego bohatera, Petera.


Najnowszy film Jane Campion to obraz samotności przedstawianej w różny sposób. Każdy z bohaterów jest sam i każdy zmuszony jest do walki z własnymi demonami. W tym męskim świecie pojawiają się wyraźne pęknięcia, których nie będzie można już załatać. Psie pazury to ospały seans sensualny, który wypełniony został w punkt dobraną muzyką Greenwooda. Tę historię piszą tłumione emocje – a kiedy bohatera dosięgnie drapieżny pazur, konsekwencje mogą być opłakane w skutkach.

Ocena: 7,5

Psie pazury / The Power of the Dog
6.8

Psie pazury

Film2021