Zarejestruj się za darmo, by tworzyć kolekcje i otrzymywać powiadomienia o najnowszych aktualizacjach! ZAREJESTRUJ SIĘ

Śnieżne bractwo (2023) – recenzja porażającego filmu o walce o przetrwanie 20 sty 2024

Sara Karmańska

Film Śnieżne bractwo, który jest tegorocznym kandydatem Hiszpanii do Oscara, na początku roku trafił na Netflixa. Produkcja, która debiutowała na 80. Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Wenecji, bazuje na prawdziwych wydarzeniach, do których doszło w 1972 roku. Urugwajski samolot rozbił się wówczas w samym sercu Andów, pozostawiając grupę złożoną głównie ze studenckiej drużyny rugby i ich bliskich na pastwę losu. Ocalali muszą walczyć o przetrwanie w wyjątkowo niesprzyjających warunkach, mierząc się nie tylko z przejmującym zimnem, ale także głodem.

Śnieżne bractwo prawdopodobnie jest odbierane inaczej przez widzów, którzy znają już tę historię i tych, którzy nie wiedzą czego się spodziewać. Wydarzenia, na których bazuje film były już opowiedziane między innymi w filmie Alive, dramat w Andach. Mimo to w sieci nie brak osób, które wyrażają swoje zaskoczenie tym, jak potoczyły się losy ocalałych z katastrofy i do czego popchnęły ich tragiczne okoliczności.

pcRCkUtOJ1HSHJ9ZU5mOZ3zpboI

Scenariusz do filmu powstał na bazie książki dziennikarza Pabla Vierciego, który zdecydował się udokumentować losy ocalałych z katastrofy lotu 571. Reżyser filmu, Juan Antonio Bayona, który ma na swoim koncie takie produkcje jak Niemożliwe, Sierociniec czy Jurassic World: Upadłe królestwo, natrafił na książkę Vierciego podczas zbierania materiałów do filmu o innej katastrofie – tsunami w Tajlandii w 2004 roku. Po kupieniu praw do realizacji nagrano ponad 100 godzin wywiadów z ocalałymi. Aby jak najlepiej oddać realia wydarzeń, część zdjęć została zrealizowana w miejscu, gdzie rozbił się samolot w 1972 roku. Z tych powodów Śnieżne bractwo przedstawia ich trudne doświadczenia dość wiernie, oddając to, do czego naprawdę doszło w Andach.

Jak ujawnił Bayona, uczestnicy katastrofy oraz ich bliscy obejrzeli Śnieżne bractwo na pięć dni przed oficjalną premierą w Wenecji. Zgodnie z jego relacją seans był bardzo emocjonalny, a reakcja widzów była bardzo pozytywna.

Zdecydowanie największe wrażenie na widzu wywiera scena samej katastrofy, która jest prawdziwym emocjonalnym rollercoasterem. Nawet osobom, które doskonale wiedzą, jak się skończą początkowo niepozorne turbulencje, zapiera ona dech w piersiach. Wszystko za sprawą tego, w jaki sposób została ona zrealizowana – od chaosu widocznego na ekranie, poprzez grę aktorską, aż po towarzyszącą jej muzykę. Kolejną z takich scen jest chwila, gdy lawina uderza we wrak samolotu. Twórcy zdecydowali się w niej na użycie szerokiej gamy filmowych środków wyrazu, która tylko pogłębia emocje i wrażenia, jakie w tamtej chwili mogli odczuwać bohaterowie, po raz kolejny zmuszeni do walki o życie.

8nMIdlfkQGx5N4GLIWvPaLfFFQv

Niektórzy mogą zarzucać produkcji, że z powodu skupienia się na bohaterze zbiorowym istnieje problem w utożsamieniu się z konkretnymi bohaterami. Z jednej strony rzeczywiście tak jest – przed samą katastrofą nie dostajemy zbyt wiele czasu ekranowego z poszczególnymi osobami, a większość z nich do końca ma bliżej nieokreślone charaktery. Twórcy podrzucają jednak widzom drobne szczegóły na temat bohaterów, dzięki czemu stają się oni bardziej ludzcy. Bohater zbiorowy pozwala na skupienie się na rozterkach, które musiały towarzyszyć im wszystkim, zamiast przedstawiać pogłębiony portret psychologiczny tylko kilku z nich. Ponadto takie podejście do sprawy jedynie podkreśla konieczność jednoczenia się wobec trudnych, a może wręcz „niewyobrażalnych” okoliczności.

Jako zdecydowany plus należy także wskazać, że twórcy filmu nie skupili się wyłącznie na osobach, które ostatecznie ocalały. Równie ważne są tu postaci, które nie dożyły ratunku – zarówno te, które zginęły już na etapie katastrofy, jak i ci, którzy odeszli później.

tKccHPDdT8tcc6S68K1OjGr7c5k

Nie bez znaczenia są tutaj także dylematy moralne, które targają bohaterami. Nic w tym dziwnego, biorąc pod uwagę, do czego musieli się posunąć. Gdy tylko pojawiają się pierwsze rozmowy na ten temat, wyraźnie widać, że nie wszyscy zgadzają się z tym pomysłem. Kulminacją tych rozważań jest poruszający monolog jednego z bohaterów, którego można wysłuchać mniej więcej w połowie produkcji.

Ten film jednak nie udałby się bez w większości nieznanych, ale zdolnych aktorów z Urugwaju i Argentyny. Odtwórcy ról stanęli przed wyjątkowo trudnym zadaniem, ponieważ sama historia przedstawiona na ekranie nie należy do najłatwiejszych. Aktorzy musieli także sprostać wizji reżysera, który chciał jak najwierniej oddać realia grupy ocalałych. Spędzili oni prawie cztery miesiące w górach – większość produkcji była realizowana w górach Sierra Nevada w Hiszpanii, ale ekipa spędziła także krótki czas w Andach. Zdjęcia do Śnieżnego bractwa były realizowane zgodnie z kolejnością wydarzeń, a odtwórcy ról byli stopniowo głodzeni pod okiem dietetyków, by jak najlepiej oddać wyniszczające warunki, z jakimi przyszło im się zmierzyć.

v2E4UUGbs600uVRqSoS0Kq2sbPS

Twórcy Śnieżnego bractwa zdecydowali się na to, by skupić się na więziach międzyludzkich i stale towarzyszącej bohaterom świadomości, że każdy dzień może być ich ostatnim, zamiast na epatowaniu szokiem z powodu czynów, na które zdecydowali się ocalali, by przeżyć w górach 72 dni. I trzeba przyznać, że to jednoznaczne stanięcie po stronie bohaterów bez zbędnego moralizatorstwa i oceniania, wyszło im na dobre. Choć zakończenie jest nieco pompatyczne, a produkcja momentami traci tempo, a centralna część zdaje się nieco zbyt długa, film zdecydowanie należy do udanych. Śnieżne bractwo trzyma w napięciu nie tylko dzięki wyjątkowemu realizmowi wydarzeń przedstawionych na ekranie, ale także zdjęciom oddającym emocje towarzyszące bohaterom.

Ocena: 7/10

Śnieżne Bractwo / Society of the Snow
7.8