Jeśli wydawało Ci się, widzu, że obejrzałeś już wszystko, to z pewnością nie miałeś okazji zobaczyć jeszcze filipińskiego serialu animowanego utrzymanego w konwencji horroru. Choć można narzekać na jakość produkowanych przez Netflix materiałów, tak nie można odmówić platformie streamingowej różnorodności i otwartości na inwestowanie w nowe rynki. Autorami mang, na podstawie których powstał serial, są Budjette Tan i Kajo Baldisimo, którzy nie spodziewali się, że ich niezobowiązujący projekt rozwinie się do przedsięwzięcia o takich rozmiarach. Wprawdzie już od 2009 roku planowano filmową adaptację komiksu, to dopiero w 2018 roku Jay Olivie (posiadający filipińskie korzenie) zasiadł na reżyserskim krześle. Czy warto sięgnąć po Trese?
W stolicy Filipin, Manili, detektyw Alexandra Trese musi zmierzyć się z członkami organizacji przestępczej. Problem w tym, że nie są to zwyczajni bandyci, a złowrogie nadnaturalne istoty. Także główna bohaterka posiada szczególne moce, które wykorzystuje podczas ścigania zła. Kobieta pełni dodatkowo funkcję strażnika równowagi pomiędzy światem ludzkim a nadprzyrodzonym. Brzmi intrygująco? Dodajmy do tego dość odważnie poruszane wątki społeczne takie jak niechciane macierzyństwo, czy nadużycia policji wobec podejrzanych. W Trese udało się uchwycić wiele istotnych dla współczesnych Filipin problemów, które w formie animacji są łatwiej odbierane, choć tak samo zmuszają do refleksji.
Twórcy zdecydowali się stopniowo odkrywać historię rodziny Trese, przez co z każdym odcinkiem widz jest bardziej świadomy tego nietypowego uniwersum serialowego. Każdy jeden odcinek z pozoru można traktować jako osobną zagadkę do rozwiązania, jednak w ich tło wpleciono charakterystykę protagonistki i jej historię, stąd warto uważnie śledzić fabułę. Przeszłość jest również kluczem do zrozumienia bohaterki, która na pierwszy rzut oka wydaje się być trudna do polubienia. Na sposób odbioru całości wpływa również płeć głównej postaci. Choć autorzy komiksu z początku myśleli, by wykreować męskiego protagonistę, na szczęście zrezygnowali z tego pomysłu, dzięki czemu interpretujemy Alexandrę również przez pryzmat jej środowiska pracy pełnego policjantów, czy żołnierzy.
Fabułę Trese trudno jednoznacznie ocenić – z jednej strony zawiera wiele odniesień do filipińskich legend, co dla zachodniego widza czasem może być niezrozumiałe. Z drugiej strony niektóre zabiegi są dość przewidywalne, a prostota rozwiązań wybija odbiorcę z rytmu. Magia, którą posługuje się bohaterka, różni się od tej prezentowanej dotychczas w popkulturze, co stanowi przyjemny powiew świeżości.
Główny zarzut, jaki mam względem filipińskiego serialu, to sama animacja. Użyta kreska nieszczególnie wzbudza zainteresowanie pod kątem wizualnym, nie dość, że jest surowa, to wydaje się być sztywna. W dynamicznych scenach oczekiwalibyśmy zatem płynności, której Trese jest niestety pozbawiony.
Ciekawa jest natomiast językowa kwestia ścieżki dialogowej. Jako oryginalny język Trese na platformie Netflix ustawiony jest angielski, przez co traci się niemal całkowicie świadomość oglądania filipińskiej produkcji. Co ciekawe, ojczysty język twórców jest dostępny na liście i warto go wybrać, bowiem o wiele bardziej pozwala wczuć się w atmosferę wydarzeń.
Trese to intrygująca na tle pozostałych animacja utrzymana w mrocznym klimacie. Choć niektórych może odstraszyć filipiński folklor, moim zdaniem zdecydowanie dodaje on całości uroku. Co prawda niektóre rozwiązania scenariuszowe mogą rozczarowywać, to wciąż warto czekać na drugi sezon, który powinien rozwinąć niedokończone w tej serii wątki.
Ocena: 6/10