Na Netflixie mamy już okazję oglądać kolejną odsłonę cyklu Ulica strachu pod postacią Ulicy strachu – część 2:1978. Choć otwarcie i zakończenie kontynuują historię z części pierwszej, to jej zdecydowana większość ma zupełnie inny charakter.
Na koniec 1994 bohaterom poszukującym pomocy w walce z opętanymi przez wiedźmę mordercami udało się skontaktować z C. Berman. Jest ona jedyną znaną osobą, która zdołała zobaczyć wiedźmę i przeżyć. To naturalne, że jest dla nich oczywistą drogą na uzyskane odpowiedzi. Zamiast tego opowiada im o wakacjach 1978 roku w obozie Nightwing. Letni obóz w środku lasu to ogromne mrugnięcie okiem w kierunku wszystkich fanów slasherów. Dzięki temu zabiegowi 1978 ma zupełnie inny klimat niż 1994. Tutaj pewnie dużo będzie zależało od preferencji, ale osobiście druga część przypadła mi do gustu bardziej niż pierwsza.
Fabuła 1978 opowiada historię dwóch zwaśnionych sióstr – Ziggy i Cindy Berman. Spędzają one wakacje na obozie pod miastem – jedna jako uczestniczka, druga jako opiekunka. Ich charaktery nie mogłyby się bardziej różnić. Cindy wpasowuje się w topos final girl – inteligentnej, prawie idealnej, niedostępnej seksualnie dziewczyny, której największym marzeniem jest uciec jak najdalej z Shadyside, gdy tylko skończy szkołę. Ziggy natomiast jest nieokiełznaną dziwaczką, która wpada w liczne konflikty z rówieśnikami i jest o krok wydalenia z obozu. Choć dziewczyny wydają się być skrajnie różne, pod tą powłoką mają wiele punktów zbieżnych spowodowanych rodzinną tragedią.
Nie bez znaczenia pozostaje w 1978 dobór ról aktorskich – film ciągnie duet aktorski odtwórczyń ról sióstr Berman. Sadie Sink i Emily Rudd wypadają w swoich rolach bardziej przekonująco niż ktokolwiek z pierwszej części. Jest to uwarunkowane w dużej mierze scenariuszem. Dzięki temu, że głównych postaci jest mniej i nie ma konieczności budowania świata przedstawionego w takim stopniu jak w części wprowadzającej, jest więcej przestrzeni i czasu na to, by porządnie budować charaktery bohaterek. To sprawia, że są bardziej wiarygodne.
Podobnie jak w pierwszej części, produkcja bardzo lubi grać kliszami typowymi dla slasherów. Cindy to typowa final girl, pozostałe postaci również hołdują stereotypowym postaciom tego gatunku filmów. Inne pojawiające się osoby to tylko tło, czekające na swój moment, by stać się mielonką. Można odnaleźć również wiele innych, mniejszych i większych odniesień do innych klasyków gatunku, jak choćby Carrie. Poprzez ten zabieg Ulica strachu zyskuje samoświadomość gatunku.
Jak w 1994 sztuczna krew leje się strumieniami i trupów nie brakuje. Jest tu również sporo nagości, seksu i narkotyków. Choć wiele brutalnych akcji dzieje się poza kadrem, nie brak scen, które wzbudzają u widza dyskomfort.
Podobnie jak w pierwszej części, 1978 ponownie próbuje wywołać w widzu nostalgię za czasami przedstawionymi. Ponownie wykorzystano w tym celu muzykę z tego okresu, ale również estetykę i kadrowanie typowe dla filmów kręconych w tym okresie.
Ulica Strachu – część 2: 1978 można zaliczyć do pozycji udanych, przynajmniej jak na slasher. Z pewnością jednak nie będzie to produkcja, która przejdzie do historii kinematografii, ale na jeden letni wieczór sprawdzi się świetnie.
Ocena: 6/10