Są filmy, które się ogląda – i są takie, które się przeżywa. Punku, nagrodzony Grand Prix na festiwalu filmowym Nowe Horyzonty 2025, zdecydowanie należy do tej drugiej kategorii. Nie ma tu klasycznej narracji, nie ma bohatera, z którym łatwo się utożsamić, nie ma też prostych odpowiedzi. Ale jest klimat, który sączy się jak rzeka, obrazy, które wwiercają się w pamięć, i zmysłowe doznanie, którego nie sposób się pozbyć długo po seansie. J.D. Fernández Molero nie nakręcił filmu – stworzył doświadczenie, coś pomiędzy rytuałem a transowym snem. To kino dla tych, którzy szukają w filmie czegoś więcej niż opowieści: zanurzenia, dotyku innego świata, rytmicznego pulsu rzeczywistości, której nie da się opisać słowami.
Młoda dziewczyna z peruwiańskiej dżungli, Meshia, znajduje w lesie chłopca uznanego za zmarłego i postanawia go ocalić. Jednak fabuła jest tylko szkieletem dla czegoś znacznie większego – opowieści o utracie, przemianie i zanurzeniu się w świecie, który wymyka się jednoznacznemu opisowi. Punku to film o spotkaniu dwóch światów: amazońskiej duchowości i współczesnej, cyfrowej codzienności. Miejsce, w którym duchy przeszłości mieszają się z obrazami z TikToka, a las staje się zarówno przestrzenią schronienia, jak i zagrożenia.
Styl i forma to największa siła filmu. Molero miesza różne nośniki (Super 8, 16mm, cyfrowe ujęcia), operuje obrazem jak malarz i nie boi się formalnego eksperymentu. Jedna scena potrafi przypominać dokumentalny zapis życia w wiosce, a kolejna – psychodeliczny sen. Kamera zatrzymuje się na spojrzeniach, rytuałach, dymie i świetle. Niepokój nie wynika z akcji, lecz z atmosfery – rozedrganej, wilgotnej, pełnej szeptów i niedopowiedzeń. To kino, które bardziej się odczuwa niż rozumie. Montaż jest poszatkowany, momentami celowo chaotyczny, ale to zamierzony efekt: świat bohaterów rozpada się na kawałki, podobnie jak nasze poczucie, że „wiemy, co oglądamy”. Wszystko jest tu płynne, a granica między realnością a halucynacją – rozmyta jak mgła nad dżunglą o świcie.
Punku to film, który wymaga od widza zaangażowania – i cierpliwości. Nie podaje nic na tacy, nie prowadzi za rękę. Ale jeśli dasz mu szansę, potrafi zafascynować. Problem może mieć widz szukający klasycznej narracji – momentami film przypomina bardziej instalację wideo niż fabularny obraz. Niektórych może zniechęcić jego tempo i niejasność, ale dla innych to właśnie będzie źródłem siły. Zamiast emocjonalnych dialogów – spojrzenia, gesty, obecność.
Punku nie będzie filmem sezonu, który zobaczymy w multipleksach. Ale to doświadczenie, które doceni każdy, kto lubi kino jako formę duchowej podróży. Molero stworzył dzieło z pogranicza snu, mitu i dokumentu – niepokojące, ale piękne. Dla jednych będzie to pretensjonalna wydmuszka. Dla innych – transowe doświadczenie, które rezonuje jeszcze długo po seansie. Jeśli dasz się mu porwać – wrócisz z tej podróży odmieniony. A może trochę zagubiony, ale z pewnością zaintrygowany.
Ocena: 6,5